sobota, 5 kwietnia 2014

Misery

Misery
Stephen King



tłumaczenie: Robert P. Lipski
tytuł oryginału: Misery
wydawnictwo: Prószyński i S-ka
data wydania: 26 marca 2009
liczba stron: 368
kategoria: thriller/sensacja/kryminał
cena: 34 zł





Paul Sheldon jest słynnym pisarzem romansów, stworzył też serię o Misery Chastain. Jednak pisarz się nią znudził i chciał zabrać za pisanie poważniejszych książek, więc ją uśmiercił w swojej powieści. Przed wyjazdem z hotelu, świętując zakończenie swojej nowej książki zamówił szampana, wypił go, po czym wsiadł do samochodu. Pech chciał, że akurat wtedy zaczęła się straszna śnieżyca. Budzi się w domu Annie Wilkes, która była pielęgniarką i jest również największą fanką powieści Paula o Misery. Gdy tylko dochodzi do końca ostatniej części o ukochanej bohaterce, dostaje szału. Od tego momentu życie pisarza zamienia się w piekło. Annie zmusza go także by napisał jeszcze jedną część powieści o Misery, która byłaby napisana tylko dla niej i tylko ona ją przeczyta (poza Paulem oczywiście). 



Książka zaczęła się przeciętnie, mogę nawet powiedzieć, że początek był dla mnie trudny do przebrnięcia, ale potem akcja wciągnęła mnie do reszty. Bardzo mi się podobała postać Annie i to jak została ukazana. Nie można się przestać czytać aż nie dojdzie się do końca. Jednak najbardziej podobała mi się sama końcówka, zaskakujący zwrot akcji. Tu jest się przekonanym, że na tym już koniec, a tu nagle dzieje się coś zupełnie innego. King jak zawsze niezawodny!

Za to na filmie strasznie się zawiodłam, strasznie dużo rzeczy pozmieniali lub pominęli. Najbardziej na czym się zawiodłam to... Annie. Nie rozumiem dlaczego wszyscy tak się zachwycają filmową wersją tej bohaterki, bo porównując z książką dla mnie wyszła wręcz żałośnie. Mam nadzieję, że nakręcą nowszą wersje, która będzie się choć trochę bardziej trzymała książki.

Zdjęcia z filmu:






 



Cytaty:
"W książce wszystko poszłoby pewnie zgodnie z planem... ale w życiu, cholera, zawsze panował potworny bałagan."

"Bo pisarze pamiętają wszystko [...]. Zwłaszcza bolesne przeżycia. Rozbierz pisarza do naga, wskaż palcem na jego blizny, a on zaserwuje ci opowiastkę o najdrobniejszej z tych blizn. O tych większych napisze sporych rozmiarów powieść. Nie wymiga się amnezją. Dobrze jest mieć odrobinę talentu, jeżeli chcesz być pisarzem, ale tak naprawdę to tym, czego potrzebujesz, jest zdolność przypominania sobie okoliczności, w jakich nabawiłeś się każdej z tych blizn."

"Powodem, dla którego autorzy prawie zawsze dedykują komuś swoją powieść, [...], jest to, że w końcu wszyscy zdają sobie sprawę z własnego egoizmu i to napawa ich grozą."

"Tak. Przypuszczał, że był swoją własną Szecherezadą, podobnie jak był swoją własną kobietą ze snów, kiedy na zasadzie samogwałtu wykorzystując własne dłonie, dobywał z siebie najbardziej osobiste fantazje i marzenia. Nie potrzebował psychiatry, żeby stwierdzić, iż pisanie miało swoją autoerotyczną stronę – zamiast walić konia, walisz w maszynę do pisania, przy czym jedno i drugie polega na szybkości i sprawności dłoni oraz szczerym zaangażowaniu w sztuce samozaspokojenia."

"Ból był krzykiem. To on krzyczał."

"Pochylił się ponownie nad książką. Była w jakiś sposób za dobra, aby mógł ją odłożyć. To było tak jak z powieścią, tak obrzydliwą, że nie sposób jej odłożyć."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...