Recenzja filmu "Zostań jeśli kochasz"
Wczoraj byłam w kinie na ekranizacji "Jeśli zostanę" i muszę przyznać, chyba po raz pierwszy mi się coś takiego zdarzyło, że film był lepszy od książki. Książka nie była rewelacyjna, ale zła też nie była za to film podobał mi się znacznie bardziej. Reżyser miał kilka pomysłów, które bardzo mi się spodobały np. to jak Adam przykleił w pokoju Mii kartki, na których był narysowany sufit z Julliard.
W filmie można było znaleść parę cytatów z książki. To dobrze, ale myślę, że gdyby film został tak szczegółowo odwzorowany od książki, jak Gwiazd Naszych Wina, byłby trochę nudny. Na szczęście nic podobnego nie miało miejsca.
Zacznę od tej mniej przyjemniej części.
Najbardziej co mi się nie podobało to... główna bohaterka. Jak oglądałam zwiastuny, uwarzałam, że ta aktorka jak znalazł pasuje do tej roli. Niestety w trakcie filmu nie raz udało się jej mnie zirytować; co najmniej 3 razy upadła na podłogę w szpitalu s trakcie całego filmu, do tego nie wykazała się bystrością jako, że trochę jej zajęło, dojście do wniosku, że nikt jej nie widzi ani nie słyszy. Filmowa Mia wydawała się znacznie bardziej pesymistyczna niż Mia z książki, przynajmniej na początku, jeszcze przed ich wyjazdem do krewnych. Filmowa Mia była za bardzo zazdrosna i nawet egoistyczna. Momentami miłam wrażenie, że Mia z książki i z filmu to są zupełnie inne bohaterki.
Kolejne co mi się nie podobało to to, że Mia Adam całowali się średnio co pięć minut, po którymś razie miałam ochotę westchnąć i powiedzieć: "Serio?! Długo jeszcze tak możecie?!", ale na szczęcie się opanowałam. Denerwujące były te wszystkie ckliwe scenki i to, że każdy musiał wiedzieć jak to oni się strasznie kochają. To było zdecydowaną przesadą!
W filmie zdecydowanie dominował wątek miłosny, czasami to nawet zapominałam, że to są jej wspomnienia, bo było o wiele więcej tego co się działo w teraźniejszości.
Od razu wpadły mi w oko szczegóły, które przeszkadzały mi przez cały film np. to, że Mia miała mieć ciemne włosy, a reszta domowników miała być blondynami (a w filmie jej ojciec miał ciemnobrązowe).
Kolejne co mi przeszkadzało to brak konfliktów między Adamem a Kim, w filmie to oni mogli być nawet najbliższymi przyjaciółmi.
Chciałam zobaczyć jak w filmie będzie zrobiona scena, kiedy jakaś znajoma gwiazda Adama śpiewa w szpitalu by on mógł się dostać na salę, więc nie ukrywam rozczarowania za brak tego momentu.
Nie mogłam odżałować tego, że na ekranie nie było pokazane jak bardzo Mia i Teddy się kochali. W ogóle chłopiec grający młodszego brata głównej bohaterki w ciągu całego filmu powiedział może 5 zdań.
Soundtrack
Dobra a teraz ta przyjemniejsza część.
Większość postaci była mniej więcej taka jak ich sobie wyobrażałam. Adam był jednym z niewielu przypadków, gdzie bohatera w wyobraźni widziałam trochę inaczej. Szybko się jednak przyzwyczaiłam i stwierdziłam, że w sumie pasuje do tej roli.
Najbardziej jednak podobała mi się postać... dziadka Mii. Był idealny, mimo, że nie miał dużego pola do popisu.
Świetny soundtrack! Co tu więcej dodać bardzo mi się podobał dobór piosenek.
Także piosenki grane przez Adama i jego zespół, a właściwie przede wszystkim one.
Z ciekawością czekałam na moment kiedy Mia zagra razem z Adamem i jej tatą, zaintrygował mnie pomysł połączenia gitary i wiolonczeli. A gdy nadszedł ten moment to aż mi zaparło dech w piersiach, to było NIESAMOWITE! A potem to jak rodzina Mii zaczęła śpiewać razem z nimi... To była zdecydowanie moja ulubiona scena z całego filmu.
Tak jak w książce były momenty zabawne ale i wzruszające do łez.
Tak jak w książce były momenty zabawne ale i wzruszające do łez.
Podobało mi się, że reżyser miał jakieś swoje pomysły zamiat robić wszystko według książki. Nie przegiął w żadną stronę. Tak więc pod tym względem było idealnie.
Podsumowując, choć po ilości tekstu można by pomyśleś, że przewżąją minusy. Jednak film był jak najbardziej na plus.
Ten kto nie czytał książki może wyjść z sali kinowej z kilkoma pytaniami np. co się stało z kierowcą auta, w które wjechało auto Mii.
Ale są to szczegóły, o których się szybko zapomina albo nawet nie zauważa.
Podsumowując, choć po ilości tekstu można by pomyśleś, że przewżąją minusy. Jednak film był jak najbardziej na plus.
Ten kto nie czytał książki może wyjść z sali kinowej z kilkoma pytaniami np. co się stało z kierowcą auta, w które wjechało auto Mii.
Ale są to szczegóły, o których się szybko zapomina albo nawet nie zauważa.
Zdjęcia z filmu:
Zwiastun:
Książki co prawda nie czytałem i pewnie nie przeczytam (chyba że sama wpadnie mi w łapy), ale film, kurka, kto wie, może i zobaczę. W końcu jestem filmopochłaniaczem, a recenzja całkiem pozytywnie mnie do tego tytułu nastroiła :)
OdpowiedzUsuńNekrofilia, yay! Hehehe... Ciekawie się zapowiada. Muszę to obejrzeć! I przeczytać...
OdpowiedzUsuńPolecam najpierw przeczytać :D
Usuń