czwartek, 13 listopada 2014

Miasto Niebiańskiego Ognia

Miasto Niebiańskiego Ognia
Cassandra Clare



cykl: Dary Anioła tom 6
tłumaczenie: Anna Reszka
tytuł oryginału: City of Heavenly Fire
wydawnictwo: Wydawnictwo MAG
data wydania: 24 września 2014
liczba stron: 702
kategoria: fantasy
cena: 45 zł




Więź Jace'a i Sebastiana nareszcie została zerwana, ale to ma swoje skutki, Jace nosi w sobie Niebiański Ogień, a najgorsze jest to, że nie potrafi nad nim panować. Jakby tego było mało Sebastian atakuje Instytuty. Clave postanawia ściągnąć wszystkich Nocnych Łowców do Idrisu. Do czego posunie się Sebastian? Jak to się zakończy i... za jaką cenę?





Z utęsknieniem wyczekiwałam na tą książkę zaraz po skończeniu Miasta Zagubionych Dusz, niestety nie spełniła ona moich oczekiwań. Nie jest tragicznie, jednak spodziewałam się czegoś o niebo lepszego, zwłaszcza, że to z całą pewnością najbardziej wyczekiwana część z pośród całej sagi, a pani Clare w między czasie zdążyła uzbierać mnóstwo fanów. I może to właśnie był problem, bo zauważyłam, że chyba od czwartego tomu Darów Anioła, autorka stara się zaspokajać potrzeby czytelników a nie pisze co jej zdaniem powinno mieć miejsce. To jest coś czego nie potrafię jej wybaczyć.
Zawiodłam się ostatnim tomem na wiele sposobów. Może oceniam go nieco bardziej krytycznie niż poprzednie części. Prawdopodobnie powodem tego jest fakt, że na Miasto Niebiańskiego Ognia czekałam co najmniej ponad rok (już nie pamiętam dokładnie, kiedy skończyłam poprzednią część), a poprzednie tomy czytałam jeden po drugim, nie przejmując się kiedy była ich premiera. Tak więc zanim w końcu nadeszła premiera finału sagi Darów Anioła, zdążyłam wyobrazić sobie wiele rzeczy, jakich mogę oczekiwać. Fanom, trudno też było nie trafić na cytaty, a nawet dłuższe fragmenty.
Miałam szczerą nadzieję, że pani Clare postanowi zaskoczyć czytelników i zakończenie książki nie będzie typu: "żyli długo i szczęśliwie", tylko jednak pozwoli Sebastianowi dojść do całkowitej władzy z Clary u boku. I przez moment rzeczywiście pojawiła się szansa, ale okazała się ona, jak w wielu tego typu książkach, po prostu próbą zmylenia czytelnika co do zakończenia.
Nastawiałam się również na śmierć znacznie większej ilości głównych lub drugoplanowych bohaterów, np. bardzo lubię Jace'a i jest jedną z moich ulubionych postaci, ale cieszyłabym się gdyby umarł, a jakiś czas po nim w bitwie umarł Alec (pomyślałam tutaj o Alecu jako i parabatai). 
Przez większość książki myślałam, że w końcu nie wytrzymam i rzucę nią o ścianę, bo było tam tyle romantycznych momentów i wyznań wszelakich uczuć, że nie raz mi się robiło niedobrze. Pod tym względem przede wszystkim zawiodłam się na Magnusie. Jak dotąd silny, nie biorący nic na poważnie, sarkastyczny czarownik, nagle stał się sentymentalny i aż nad to zaczął odkrywać swoje uczucia przed innymi. Przed przeczytaniem Miasta Niebiańskiego Ognia Magnus był jedną z moich ulubionych postaci (jeśli nie ulubioną) z całej serii Darów Anioła, jednak w ostatnim tomie autorka zaskoczyła mnie robiąc z niego zagubionego i zakochanego nastolatka.
Kolejną postacią, która zwróciła moją uwagę w niezbyt pozytywny sposób, była Izzy. Jej przypadek jest taki sam jak Magnusa, silna dziewczyna, łamiąca serca wielu wielbicieli stała się wrażliwa i nieśmiała. Byłam wściekła na Cassie, że z twardych i śmiałych bohaterów zrobiła rozklejoną papkę, bo inaczej nie potrafię tego ująć, że już nie wspomnę, że w poprzednich częściach to samo zrobiła z Jace'm.
Bardzo się też zawiodłam na Jemie i Tessie. Byłam pewna, że autorka postanowi ich wcisnąć znacznie wcześniej i będzie więcej scen z ich udziałem, zwłaszcza, że przed premierą książki było wiadomo, że Clary i Tessa się poznają, więc to był kolejny powód, by wątpić w zwycięstwo Sebastiana, zwłaszcza gdy już się dotarło do spotkania z nim w Krainie Demonów.
Kolejne co rzuciło mi się w oczy to to, że autorka zdecydowanie za często przytaczała cytaty i w większości były one na tyle długie, że trudno było uwierzyć, że dany bohater zapamiętał słowo w słowo to co słyszał kiedyśtam.

Mimo licznych wad, przy książce można było się nie raz pośmiać
Dobrym pomysłem autorki jest wprowadzenie nowych bohaterów, ale w szczególności Emmy i rodziny Blackthornów. Polubiłam Emmę, ale nie jestem pewna czy będę się zabierać za kolejną serię autorstwa pani Clare, której główną bohaterką ma być właśnie Emma. Jednak ta postać wzbudziła mój podziw, gdy jako dwunastoletnia dziewczynka była w stanie podejmować dojrzałe decyzje, nawet śmierć rodziców znosła zaskakująco dobrze jak na osobę w jej wieku nawet jeśli jest Nocnym Łowcą. Powiedziałabym, że to jest nawet nieco niepokojące i przesadzone przez autorkę z wydoroślaniem bohaterów (z czym Emma nie jest pierwszym).
Cieszę się, że pani Clare postanowiła "przyjąć z powrotem" Simona do Świata Cieni. Spotkałam się z krytyką ze sposobu w jaki Cassie to zrobiła, jednak mnie się on podoba. Nieraz się zastanawiałam jak to by było gdyby Clary i Simon byli parabatai, a teraz mają na to doskonałą okazję.
Mimo że nie cieszę się ze śmierci Sebastiana, podobało mi się chwilowe pojawienie się Jonathana i to jak się zachowywał w stosunku do Clary jak brat, którego jej zdaniem dawno utraciła. To by było pewnie całkowicie przesłodzone zakończenie, ale cieszyłabym się gdyby mogli się lepiej poznać, a on by pożył przez przynajmniej jakiś czas.
Spodziewałam się czegoś nieco innego, myślałam, że najważniejszy moment będzie miał miejsce w Idrisie lub Nowym Yorku. A tymczasem spotkało mnie zaskoczenie, bo mniej więcej połowa akcji toczyła się gdy Clary, Jace i inni byli w Edomie. Choć z początku trudno mi się było przestawić na zupełnie inne miejsce akcji, to miło było znaleść w książce coś czego trudno było się spodziewać.
Choć było do bólu oczywiste to, że Alec i Magnus wrócą do siebie to i tak się strasznie cieszyłam kiedy dotarłam do tego momentu, mimo że nie było zbyt wiele scen z udziałem tej dwójki.
Podsumowując, spodziewałam się czegoś znacznie lepszego i ostatnia część Darów Anioła była dla mnie wielkim zawodem. Kończąc tą książkę odetchnęłam z ulgą, ale co za tym idzie również ukończenie tej serii, z czego już się tak nie cieszyłam, zżyłam się z bohaterami i będę ich miło wspominać. Ale z drugiej strony, gdyby miały być kolejne części, które były by napisane tak jak Miasto Niebańskiego Ognia to już zdecydowanie lepiej by autorka poprzestała na tym. 
Tak więc, Ave atque vale.




 


Cytaty:

"Alec odchylił głowę w tył i westchnął.
– O Boże, to takie oklepane – jęknął z rozpaczy. – Dlaczego w ogóle się tym przejmuję? Jeśli ojciec postanowi, że mnie nienawidzi, bo nie jestem hetero, nie jest wart tego bólu, prawda? 
- Nie patrz na mnie – rzucił Jace. – Mój przybrany ojciec był seryjnym mordercą, a ja i tak przejmowałem się tym, co myślał. Tak jesteśmy zaprogramowani. Twój ojciec zawsze wypadał całkiem nieźle w porównaniu z nim.
- Jasne, lubił cię – zauważył Alec. – Jesteś hetero i masz niskie wymagania co do ojców.
 - Myślę, że napiszą mi to na nagrobku. „Był Hetero i Miał Niskie Wymagania”."

"-Brat Zachariasz- powiedziała Isabelle. -Ciacho wszystkich miesięcy od stycznia do grudnia w kalendarzu Cichych Braci. Co on tu robi?
-A istnieje kalendarz Cichych Braci? - zainteresował się Alec. -Sprzedają go?"

"Jeśli nie mogę dosięgnąć Nieba, podniosę Piekło."


"Bohaterami nie zawsze są ci, którzy wygrywają. Czasami są nimi ci, którzy przegrywają, ale nie poddają się i nadal walczą. To właśnie czyni ich bohaterami."

"Drzwi się otworzyły, cegła świsnęła w powietrzu. Postać stojąc w progu uchyliła się, pocisk uderzył w mur.
- Mam nadzieje, że kiedy się pobierzemy, nie będziesz mnie tak witać, kiedy wrócę do domu."

"Jace przyglądał się im przez chwilę – było coś w patrzeniu na ludzi, którzy nie zdawali sobie z tego sprawy. Przypomniał sobie chwilę, kiedy to zobaczył Clary drugi raz w życiu - po przeciwnej stronie sali w Java Jones. Śmiała się i rozmawiała z Simonem w sposób, w jaki robiła to teraz. Przypomniał sobie nieznaną mu wtedy ściskającą pierś i pozbawiającą tchu zazdrość, jak i uczucie zadowolenia, gdy zostawiła Simona i przyszła z nim porozmawiać."

"-Jest coś innego, co lubisz?
- Broń - odpowiedział Jace. - Lubię broń.
- Zaczynam myśleć, że mamy problem z twoją osobistą filozofią.
Jace pochylił się, kładąc dłonie płasko na trawie.
- Jestem wojownikiem. Wychowano mnie jako wojownika. Zamiast zabawek miałem broń. Do piątego roku życia spałem z drewnianym mieczem. Moimi pierwszymi lekturami były średniowieczne, ilustrowane księgi o demonologii. Pierwsze piosenki, jakich się nauczyłem to te, jak wygnać demony. Wiem, co daje mi spokój i nie są to piaszczyste plaże czy śpiew ptaków w lasach deszczowych."


"- Jesteśmy oficjalnie parą? Nocni Łowcy mają jakiś swój rytuał? Powinienem zmienić swój status na Facebooku z "to skomplikowane" na "w związku"?
 Isabelle rozkosznie zmarszczyła nos. 
- Masz książkę z twarzą?"

"- Brałem udział w wielu kampaniach...
- Kampaniach?- ze zdumieniem powtórzyła Isabelle.
- On ma na myśli grę "Lochy i smoki"- wyjaśniła Clary.
- Grę?- wykrztusił Alec z niedowierzaniem.- Na wypadek gdybyś nie zauważył, to nie jest gra."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...