piątek, 24 października 2014

Płomień anioła

Płomień anioła
Lee Weatherly


cykl: Trylogia Anioła tom 2
tłumaczenie: Barbara Górecka
tytuł oryginału: Angel Fire
wydawnictwo: Świat Książki
data wydania: kwiecień 2014
liczba stron: 504
kategoria: fantasy





Raziel już jakiś czas temu wcielił w życie swój plan objęcia władzy nad światem. Willow jest jedyną osobą na świecie, która może go pokonać,  Alex chce szkolić swoją drużynę Zabójców Aniołów. Pewnego razu Willow ma sen, który nakazuje jej udać się do Mexico City i tak więc razem z Alexem udają sie tam. Jest dla nich olbrzymim szokiem gdy spotykają... innych ZA. 
Seb przez prawie całe życie szuka... drugiego półanioła. Gdy pojawia się kolejna okazja by go znaleść nie zwleka i rusza na poszukiwania. Czy mu się to uda? Jak się potoczą losy ZA? Ile będzie w stanie znieść związek Alexa i Willow?



Cóż, od przeczytania tej książki zaraz po premierze powstrzymywał mnie jedynie stos innych od dawna czekających na swoją kolej. Ale gdy nareszcie udało mi się ją dopaść muszę przyznać, że to było ogromne rozczarowanie. Co prawda nie spodziewałam się wybitnego dzieła, ale jednak liczyłam na zupełnie co innego. Autorka zdrowo przesadziła ze scenami miłości, opowiadaniu o swoich uczuciach przez Willow i Alexa, a przede wszystkim scenami zazdrości robinych przez chłopaka. Po tej części mam go serdecznie dość.

Trudno by mi było powiedzieć, że mam w tej książce ulubine postacie, tylko raczej takie, które darzę nieco większą sympatią i do nich z całą pewnością należy Seb i Sam. Ten pierwszy imponował mi tym, że prawie w ogóle nie dawał się sprowokować w większości przypadków zachowywał spokój, co jest godne podziwu. Sam, muszę przyznać, że sama się trochę zdziwiłam gdy sobie uświadomiłam, że lubię tę postać. Ale potem zdałam sobie sprawę dlaczego, na początku książki był on wręcz groźny i nieobliczalny, potem się okazało, że nie jest taki zły jaki się może wydawać i ma swoje pozytywne cechy. I to była jedna z rzeczy, które najbardziej mi przeszkadzały w tej książce, można na palcach jednej ręki (dosłownie) policzyć bohaterów, którzy mieli zarówno wady jak i zalety, nad czym mocno ubolewałam. Chyba najbardziej denerwowała mnie sama Willow, kiedy była taka łagodna, potulna, po prostu idealna.
Ciekawy był sam pomysł autorki na ukazanie aniołów w złym świetle, jednak przyznaję, że mi osobiście niezbyt się on podoba.

Książka nie jest całkowicie spisana na straty nie raz zdarzały się zabawne momenty (w których zazwyczaj brał udział Seb). Podobało mi się wprowadzenie kilku słów czy wyrażeń po hiszpańsku.
Na całe szczęście książkę czytało się w miarę szybko (może dlatego, że miałam motywację przczytania po niej książki na którą czekałam bardzo długo), inaczej nie wiem czy nie odłożyłabym jej na bok, by wrócić do niej po jakimś czasie. 
Byłam kompletnie zaskoczona brakiem jakiś ważnych, niespodziewanych wydarzeń. To co się działo w drugiej części trylogii Anioł można było przewidzieć jeszcze zanim ją zacznie czytać. Tak więc myślałam, że autorka wymyśli coś więcej. Ale niestety, jedynym zaskoczeniem dla mnie był brak zaskoczeń.
Pewnie przeczytam następną część kiedy będzie dostępna po polsku, ale gdyby miała ona więcej części z całą pewnością bym dała sobie z nią spokój po skończeniu tej części.



Cytaty:
"-Chwileczkę...Czy to znaczy, że nie posłuchałbyś mnie, gdybym nie miała zdolności jasnowidzenia?
-Czy to jakieś podchwytliwe pytanie? Oczywiście, że nie, przecież jesteś dziewczyną."

"-Co facet pomyśli, gdy wyjdziemy oboje?
-To, co wydaje się oczywiste. Dwoje napalonych nastolatków migdaliło się w toalecie."

"-Jak możesz? Dostałaś chwileczkę - zaczął liczyć na palcach - jeden, dwa, trzy, cztery, pięć całusów i chcesz mi powiedzieć, że praca z aurą nie przebiega zbyt pomyślnie?
-Wytocz mi proces."


"Czułam wewnętrzną pustkę, obserwując unoszące się nad ruinami maleńkie
sylwetki aniołów. Mój smutek był zbyt wielki, by domagać się łez, zbyt głęboki,
by dało się go wyrazić słowami."


"Oderwał się od framugi, po czym zastygł ze wzrokiem wbitym w półkę. Leżał tam wisiorek Willow, rzucony po tym, jak znalazł go na kuchennym stole. Celowo nie zapakował go dziś do bagażu. Z ponurą pewnością uświadomił sobie, że właśnie po to wrócił."

"- (...) Dobrze jest być uprzejmym.
- Uprzejmy to moje drugie imię. - Objął mnie w pasie.
- Myślałam, że James.
- No tak, Uprzejmy James. Moi rodzice mieli specyficzne poczucie humoru."

"Język potrafi czasem straszliwie kłamać."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...