Opowieść Wigilijna
Karol Dickens
Karol Dickens
tytuł oryginału: A Christmas Carol
rok napisania: 1843 rok
liczba stron: 192
Wielkimi krokami zbliżają się Święta Bożego Narodzenia a wraz z nimi siódma rocznica śmierci Jakuba Marleya, dawnego wspólnika Ebenezera Scrooge'a. Za życia Marley nie był znany z życzliwości w stosunku do innych osób, obu panom zależało na pomnażaniu swojego majątku, i ograniczaniu wszelakich opłat do minimum. Pieniądze były ich jedynym priorytetem, jednak był tylko człowiekiem, więc pewnego dnia umarł.
A teraz po siedmiu latach Jakub Marley wraca by ostrzec swojego byłego wspólnika o tym co go czeka po śmierci jeśli nie zmieni swojego zachowania i nastawienia do ludzi. Ebenezer jednak nie przejął się jego słowami. Nie mógł jednak wiedzieć, że na tym się nie skończy i będzie musiał zmierzyć się z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.
Tą książkę przerabiałam dwa razy jako lekturę szkolną i wcale tego nie żałuję, jest to jedna z niewielu lektur, które mi się spodobały. Nawiasem mówiąc, Scrooge uratował mnie na niejednym wypracowaniu.
Po przeczytaniu książka zmusza czytelnika do przemyśleń nad tym jak traktuje swoich bliskich i ludzi którzy go otaczają na codzień, nie tylko w święta.
Ebenezer Scrooge jest starszą osobą, która zarówno swoim wyglądem jak i zachowaniem sprawia, że ludzie wolą przejść na drugą stronę ulicy niż się z nim minąć. Ale wszystko ma swoje źródło, w trakcie czytania dowiadujemy się, że już jako dziecko obchodził Święta Bożego Narodzenia sam, wtedy jedym jego wsparciem była siostra, która przedwcześnie umarła. Poznał również swoją miłość, jednak gdy przyszło mu do wybrania pomiędzy nią a pieniędzmi, wybrał to drugie skazując się na samotność i nieszczęście, z czego najwyraźniej nie był świadomy. Z czasem coraz bardziej oddalał się od wszystkich ludzi, i grzebiąc głęboko w sobie ludzkie uczucia. Jednak dzięki wizycie duchów zmienia swój sposób postrzegania świata i innych ludzi. Staje się wyrozumiały, hojny, cierpliwy i współczujący.
Od samego początku zrobił na mnie wielkie wrażenie siostrzeniec Ebenezera, Fred. Mimo niechęci i gburowatości stryja, potrafił być wesoły, i nawet gdy usłyszał od niego niezbyt miłe słowa, nadal potrafił życzyć mu wesołych świąt i wznieść za niego toast. Fred jest osobą, z której należy brać przykład, nie zniechęcał się, wierzył w to co robił i mimo trudnego charakteru wuja nie zostawił go samemu sobie, cały czas jak tylko mógł odwiedzał go, nie tracąc nadziei, że ten zmieni swoje postępowanie.
Mimo, że książka jest bardzo krótka jest w niej zawarte dużo mądrych rzeczy, o których często zapominamy w codziennym wirze obowiązków i problemów.
Napiszę jeszcze kilka słów o filmach na podstawie książki Carola Dickensa. Oglądałam dwie wersje filmu jedną animowaną, i jedną fabularną (nie wiem czy jest ich więcej). W każdym razie wersja fabularna nie przypadła mi do gustu, nie mówię, że była zła, ale po prostu mi się nie podobała. Za to wersja animowana była moim zdaniem bardzo dobra. Wizyty duchów były przectawione tak jak to sobie wyobrażałam, a całość została oddana w dużą dokładnością. Mimo wszystko jednak radzę spróbować obu wersji.
A teraz po siedmiu latach Jakub Marley wraca by ostrzec swojego byłego wspólnika o tym co go czeka po śmierci jeśli nie zmieni swojego zachowania i nastawienia do ludzi. Ebenezer jednak nie przejął się jego słowami. Nie mógł jednak wiedzieć, że na tym się nie skończy i będzie musiał zmierzyć się z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością.
Tą książkę przerabiałam dwa razy jako lekturę szkolną i wcale tego nie żałuję, jest to jedna z niewielu lektur, które mi się spodobały. Nawiasem mówiąc, Scrooge uratował mnie na niejednym wypracowaniu.
Po przeczytaniu książka zmusza czytelnika do przemyśleń nad tym jak traktuje swoich bliskich i ludzi którzy go otaczają na codzień, nie tylko w święta.
Ebenezer Scrooge jest starszą osobą, która zarówno swoim wyglądem jak i zachowaniem sprawia, że ludzie wolą przejść na drugą stronę ulicy niż się z nim minąć. Ale wszystko ma swoje źródło, w trakcie czytania dowiadujemy się, że już jako dziecko obchodził Święta Bożego Narodzenia sam, wtedy jedym jego wsparciem była siostra, która przedwcześnie umarła. Poznał również swoją miłość, jednak gdy przyszło mu do wybrania pomiędzy nią a pieniędzmi, wybrał to drugie skazując się na samotność i nieszczęście, z czego najwyraźniej nie był świadomy. Z czasem coraz bardziej oddalał się od wszystkich ludzi, i grzebiąc głęboko w sobie ludzkie uczucia. Jednak dzięki wizycie duchów zmienia swój sposób postrzegania świata i innych ludzi. Staje się wyrozumiały, hojny, cierpliwy i współczujący.
Od samego początku zrobił na mnie wielkie wrażenie siostrzeniec Ebenezera, Fred. Mimo niechęci i gburowatości stryja, potrafił być wesoły, i nawet gdy usłyszał od niego niezbyt miłe słowa, nadal potrafił życzyć mu wesołych świąt i wznieść za niego toast. Fred jest osobą, z której należy brać przykład, nie zniechęcał się, wierzył w to co robił i mimo trudnego charakteru wuja nie zostawił go samemu sobie, cały czas jak tylko mógł odwiedzał go, nie tracąc nadziei, że ten zmieni swoje postępowanie.
Mimo, że książka jest bardzo krótka jest w niej zawarte dużo mądrych rzeczy, o których często zapominamy w codziennym wirze obowiązków i problemów.
Napiszę jeszcze kilka słów o filmach na podstawie książki Carola Dickensa. Oglądałam dwie wersje filmu jedną animowaną, i jedną fabularną (nie wiem czy jest ich więcej). W każdym razie wersja fabularna nie przypadła mi do gustu, nie mówię, że była zła, ale po prostu mi się nie podobała. Za to wersja animowana była moim zdaniem bardzo dobra. Wizyty duchów były przectawione tak jak to sobie wyobrażałam, a całość została oddana w dużą dokładnością. Mimo wszystko jednak radzę spróbować obu wersji.
Cytaty:
"- Jak ty masz powód, żeby być wesołym? Ty, biedaku?
- A jaki ty masz powód, żeby być ponurym, wuju? Ty, bogacz?"
"- Jak ty masz powód, żeby być wesołym? Ty, biedaku?
- A jaki ty masz powód, żeby być ponurym, wuju? Ty, bogacz?"
"- Noszę łańcuch, który sobie ukułem za życia - odparł duch. Sam przygotowałem każde jego ogniwo. Włożyłem go na siebie dobrowolnie, dobrowolnie nosiłem, a teraz dźwigać go muszę przez wieczność."
"Co z tego, że ręka stężała i opadła bezwładnie? Co z tego, że tętno ucichło i serce bić przestało? To jedno jest ważne, że ręka ta była hojna, innym pomocna, że serce to było odważne i czułe, i pełne miłości, że było sercem człowieczym."
"Przeznaczeniem człowieka - mówiło widmo - jest żyć wspólnie z innymi ludźmi, razem z nimi pracować dla wspólnego dobra, razem cierpieć w niedoli, dzielić swoje radości i samemu cieszyć się szczęściem innych. Kto żyje wyłącznie dla siebie, ten po śmierci skazany jest na wieczne tułanie (jak ja, nieszczęsny!), staje się martwym świadkiem tych wszystkich spraw i rzeczy, w których nigdy nie brał udziału!"
"O tej porze roku - ciągnął duch - cierpię najboleśniej. Czemu... o, czemu za życia szedłem pośród bliźnich z oczami spuszczonymi w dół i nigdy nie podniosłem, by spojrzeć na ową błogosławioną gwiazdę, która wskazała mędrcom drogę do ubogiej stajenki? Czyż nie dość było w moim mieście ubogich domów, do których zaprowadziłaby mnie ta gwiazda?"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz